— Na początku chciałybyśmy poprosić Panią Doktor o przedstawienie swojej sylwetki naszym czytelnikom.
- Zdjęcie: archiwum prywatne
- ー Jakie są różnice między typowym polskim studentem a japońskim, jeśli taki typ da się wyróżnić?
- ー Czym różni się funkcjonowanie uniwersytetu japońskiego od polskiego?
- ー Myślę, że to właśnie z tego powodu, o którym już Pani wcześniej wspomniała – w Japonii studia są płatne, więc w jakiś sposób jest to oferowanie usług studentom, a nawet ich rodzicom.
- ー Jaka literatura w ostatnim czasie przykuła Pani uwagę? Czy jest jakaś pozycja lub jakiś autor, które mogłaby Pani polecić?
- ー Jak wygląda życie na Kiusiu? Czy różni się czymś od życia w Tokio czy Osace?
- ー Gdyby mogła Pani wybrać, gdzie mieszkać w dalszym życiu, to byłaby to Japonia, Polska, a może zupełnie inny kraj?
Zdjęcie: archiwum prywatne
ー Nazywam się Justyna Weronika Kasza i od kwietnia 2020 roku jestem pracownikiem naukowo-dydaktycznym na Uniwersytecie Seinan Gakuin w mieście Fukuoka na Wydziale Filologicznym (Department of Foreign Language Studies). W tym roku prowadzę głównie zajęcia z teorii i praktyki tłumaczeń oraz zajęcia z zakresu akademickiego angielskiego, natomiast od przyszłego roku będę miała zajęcia również z literatury japońskiej i światowej, co jest zresztą moją specjalizacją. Jest to nowo powstały wydział, dlatego cały czas jesteśmy w fazie intensywnego rozwoju. Układamy program i chcemy poszerzać naszą ofertę dydaktyczną, myślimy by w ramach studiów filologicznych wprowadzić takie przedmioty jak zarys kultury europejskiej, literatura światowa (w połączeniu
z literaturą japońską), socjologia, komunikacja międzykulturowa, czy ekologia. Będzie to program Global Issues Studies, skierowany zarówno do studentów japońskich jak i studentów zagranicznych. Praca dydaktyczna jest moją wielką pasją, a prowadzenie zajęć dla studentów sprawia mi wiele radości.
Teraz jestem w Fukuoce, ale Japonia jest dla mnie miejscem, które często określam jako kokoro no furusato (ojczyzna mojego serca) – od drugiego do ósmego roku życia mieszkałam w Sapporo. Japonia wplotła się w moje życie, zatem nie tylko zawodowo. Mój obecny pobyt w Japonii nie jest jedynie związany z pracą – jest to także powrót do dzieciństwa. Fukuoka to miejsce narodzin Sazae-san, postaci z mangi, którą pamiętam z dzieciństwa, dlatego tym bardziej po przejeździe do Fukuoki poczułam się jak u siebie.

Studia magisterskie ukończyłam Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, natomiast studia doktoranckie na Uniwersytecie Leeds (University of Leeds) w Wielkiej Brytanii. Jako stypendystka Fundacji Japońskiej, studiowałam również na Uniwersytecie Sophia w Tokio.
Zajmuję się naukowo twórczością Endō Shūsaku. I to właśnie pisarstwo Endō było punktem wyjścia do badań, które prowadzę obecnie w ramach współczesnej literatury japońskiej. Podczas studiów magisterskich zajmowałam się klasycznym teatrem japońskim, tłumaczyłam klasyczne teksty z języka japońskiego na język polski, co było moim pierwszym kontaktem ze zjawiskiem translacji. Szeroko rozumiane pojęcie translacji, jest czymś, co mnie interesuje w badaniach literackich i międzykulturowych. Na studiach doktoranckich zajęłam się twórczością Endō Shūsaku, którego eseje i prace krytyczne również przetłumaczyłam, omawiając problematykę zła w jego twórczości.
W 2016 roku mój doktorat ukazał się w postaci monografii: Hermeneutics of Evil in the Works of Endō Shūsaku: Between Reading and Writing (https://www.peterlang.com/abstract/title/36545?rskey=d6rn7L&result=2). Jak wspomniałam, punktem wyjścia było tłumaczenie jego wybranych tekstów eseistycznych i krytyczno-literackich oraz próba odpowiedzi na pytanie, jak Endō w swoich tekstach próbuje zmierzyć się problemem zła.
Muszę jednak przyznać, że do pracy na twórczością Endō Shūsaku podchodziłam też bardzo osobiście, ponieważ w jego pismach pojawia się często pojęcie ihōjin, czyli innego, obcego, który nie potrafi odnaleźć swojego miejsca. Podobnie było ze mną: kiedy w wieku ośmiu lat wyjechałam
z Japonii i wróciłam do Polski, długo się przyzwyczajałam do nowej rzeczywistości. Gdy wróciłam, słabo mówiłam po polsku, a poczucie obcego towarzyszyło mi zawsze – bycie ihōjin czułam w sobie – ani gaijin, ani Japonka. Endō Shūsaku jako pisarz chrześcijański mówiąc o sobie ihōjin używał również metafory awanai yōfuku (“źle dopasowane zachodnie ubranie”) – chodziło o wiarę chrześcijańską, którą przyjął jako dziecko i, jak sam przyznawał, przez całe życie zmagał się by dostosować wiarę do swojej japońskiej sylwetki. Ale jednocześnie ten dylemat był zaczynem jego pisarstwa.


Jeśli chodzi o moją obecną pracę naukową, to niebawem ukaże się kolejna monografia pt. The “I” in the Making. Rethinking the Japanese shishōsetsu in a Global Age (https://www.peterlang.com/abstract/title/67634?rskey=Ighdlc&result=1), w której zajmuję się shishōsetsu (japoński gatunek literacki – ”powieść o sobie”) i zastanawiam się jak możemy rozumieć shishōsetsu w ujęciu literatury globalnej, czy jest to gatunek zarezerwowany stricte dla literatury japońskiej (jak twierdzą niektórzy badacze), czy shishōsetsu może przekraczać granice językowe i kulturowe. Interesuje mnie zatem zmieniający się paradygmat myślenia o literaturze narodowej, nihon bungaku. W książce omawiam pisarzy powojennych Dazai Osamu, Endō Shūsaku, Ōe Kenzaburō, a także Murakamiego, będzie to więc praca przekrojowa dotycząca problemu podmiotowości, czym jest “ja” w literaturze japońskiej,
a wszystko to przedstawię dokonując porównania ze współczesną literaturą światową. Chciałam też wyjść poza krąg literatury japońskiej i sięgnęłam po sylwetki pisarzy bilingwalnych, takich jak Mizumura Minae, Japonki piszącej zarówno w języku japońskim jak i angielskim, Tawada Yōko piszącej po niemiecku, czy Levy Hideo Amerykanina piszącego po japońsku.
Przy okazji chciałabym wspomnieć o osobie, która odegrała w moim życiu naukowym ważną rolę, i dzięki której, można powiedzieć, skierowałam uwagę w stronę sekai bungaku (literatury światowej),
a mianowicie jest to profesor Numano Mitsuyoshi. Miałam okazję osobiście poznać profesora na Uniwersytecie Harvarda podczas pobytu w Instytucie Literatury Światowej (Institute for World Literature). W książce, którą piszę, odnosiłam się do pojęć nihon bungaku, nihongo bungaku, sekai bungaku (literatura japońska, literatura japońskojęzyczna, literatura światowa) mając na uwadze, jak prof. Numano Mitsuyoshi je definiuje. Jest to ważna postać w moim życiu, jeśli chodzi o rozumienie miejsca literatury japońskiej w świecie.
ー Jakie są różnice między typowym polskim studentem a japońskim, jeśli taki typ da się wyróżnić?
ー Nie ma prawie żadnych różnic, studenci są bardzo podobni i mówię to z całą odpowiedzialnością. Do tej pory najdłuższe doświadczenie pracy mam na uniwersytecie brytyjskim, na University of Central Lancashire. Kiedy zaczęłam pracować, byłam jeszcze przed obroną doktoratu i bardzo się cieszyłam, że zaczęłam zdobywać doświadczenie. Było to na wydziale Asia Pacific Studies, gdzie studenci wybierali język japoński, czasem też koreański i chiński. Tam pracowałam najdłużej, dlatego łatwiej byłoby mi porównać z brytyjskimi studentami, chociaż miałam też międzynarodową grupę.
Szczerze powiedziawszy to różnice są na poziomie indywidualnym. To, czego student w tym młodym wieku w procesie uczenia i przyswajania wiedzy potrzebuje i moja rola w tym procesie, są takie same w przypadku każdej narodowości. Chociaż istnieje jedna kwestia w kulturze japońskiej, związana z pewnym wiekiem, mianowicie przejście ze szkoły średniej na pierwszy rok studiów, kiedy to interakcje są jeszcze słabe. Oznacza to, że studenci na tym etapie nie odezwą się na zajęciach, dopiero jak wykładowca zapyta, ale bardzo istotne jest to, że odpowiadają zawsze na temat. Gdy przyzwyczajają się do nowej sytuacji, zaczynają coraz chętniej mówić. Natomiast w Anglii studenci od początku są bardzo zaangażowani, sami inicjują dyskusje, wyrażają swoje opinie. Teraz na uniwersytetach w Wielkiej Brytanii istnieje tendencja, żeby traktować studenta bardziej po partnersku, co ma swoje dobre i złe strony. Natomiast wydaje mi się, że w Japonii zaczyna się to dopiero na drugim i trzecim roku. Na Wydziale, na którym obecnie pracuję, zależy nam na well-being studentów, staramy się ich bliżej poznać, co automatycznie kształtuje nasze relacje.
Co jeszcze wyróżnia japońskich studentów to to, że nie mają skłonności do, przepraszam za określenie, „kombinowania”. Otwarcie przyznają się, że nie przyszli na zajęcia z powodu pracy dorywczej, przepraszają, że nie zawiadomili i ostatecznie oddają wszystkie zadania. Jest to dla mnie bardzo klarowna sytuacja i ułatwia współpracę.
ー Czym różni się funkcjonowanie uniwersytetu japońskiego od polskiego?

ー Wydaje mi się, że nie tyle co funkcjonowanie, a założenia uniwersytetu mogą się różnić. W Seinan Gakuin przygotowując sylabus, zajęcia, cały program studiów, zastanawiamy się, z jaką wiedzą student wyjdzie po tych kilku latach. W związku z tym jesteśmy przede wszystkim placówką dydaktyczną, a tak zwana kariera naukowa jest tylko czymś dodatkowym. To ważny aspekt pracy, który mi odpowiada – jesteśmy pedagogami, nasza praca dydaktyczna jest stawiana na pierwszym miejscu. Wydaje mi się, że taka postawa wynika z umarketingowienia uniwersytetów czy w ogóle edukacji. Studia są płatne, a student przychodzi z oczekiwaniami czy pewnym wyobrażeniem studiów, a my do pewnego stopnia musimy je zrealizować. Musimy zaoferować przyszłym studentom taki program dydaktyczny, który sprawi, że uczniowie zdecydują się studia na naszym wydziale. Prowadzimy nieustanną promocję w postaci wykładów czy warsztatów skierowanych do uczniów liceum. Niedawno miałam wykład gościnny dla uczniów liceum Seinan zatytułowany: 「知らない世界」から「身近な世界」へ:外国語学習の旅, [Shiranai sekai kara mijikana sekai e: gaikokugogakushū no tabi] w którym nie tylko zachęcałam uczniów do intensywnej nauki języków obcych, ale starałam się również przedstawić, korzyści wynikające z wymogów rynku pracy. To jest dla mnie aspekt motywujący, dający możliwość poszerzania własnych umiejętności i kompetencji.
Wracając do studentów, chodzi nie tylko o to, żeby nauczyć ich konkretnego przedmiotu – istotne jest, jakie umiejętności musi posiadać student, żeby znalazł pracę. Chcemy pomóc im wyjść w świat, w którym będą umieli funkcjonować. Mam wrażenie, że Polsce jeszcze o tym zapominamy, albo mało zwracamy na to uwagę. Oczywiście, nawet jeśli uniwersytet jest nakierowany na późniejszą zdolność do zatrudnienia, nie gwarantuje to w 100% pracy – taka jest rzeczywistość, w której żyjemy. Bardzo mi się podoba system modułowy, który funkcjonuje na przykład w Japonii, Stanach Zjednoczonych czy Anglii. Student wybiera przedmioty, sam musi się zastanowić z jaką wiedzą przyszedł, a co może uzupełnić. To daje możliwość wyboru i zmusza do podejmowania dojrzałych decyzji. Student zapisuje się sam na kursy, na przykład oprócz literatury chce chodzić na zajęcia z ekonomii – i nic nie stoi na przeszkodzie. Nakierowanie na interdyscyplinarność jest bardzo ważne, i właśnie to chcemy osiągnąć na naszym Wydziale, wychodząc poza konwencjonalny program studiów filologicznych, a oferując przedmioty z różnych dyscyplin.
Kolejną rzeczą wartą wspomnienia jest motto naszego wydziału – “Unlock your potential”. Zwracamy uwagę na indywidualne potrzeby i umiejętności studenta. Prowadzimy zajęcia, mamy określony program, ale ucząc musimy pamiętać, że każdy z osobna ma swój pakiet umiejętności
i naszym zadaniem jest tak pokierować studenta, by znalazł własną ścieżkę uczenia się, gdyż nie ma jednej dobrej. Taka jest moja rola – pokazać studentowi drogę, odpowiadając na jego potrzeby
i oczekiwania. Japońskie słowo shidōkyōshi czy angielskie supervisor jest chyba dobrym określeniem – jesteśmy przede wszystkim dla studentów.
ー Myślę, że to właśnie z tego powodu, o którym już Pani wcześniej wspomniała – w Japonii studia są płatne, więc w jakiś sposób jest to oferowanie usług studentom, a nawet ich rodzicom.
ー Tak, oczywiście. To mnie też bardzo zaciekawiło – obecność rodziców w tle. Jak mieliśmy otwierać na nowo uniwersytet po zamknięciu z powodu koronawirusa, zdarzało się, że przychodziły wiadomości od rodziców, w których wyrażali swoje obawy odnośnie powrotu ich dzieci na uczelnię. Chcieli, żeby jeszcze przez jakiś czas mogły uczestniczyć w zajęciach w formie zdalnej. Trzeba też brać pod uwagę dużą liczbę uniwersytetów w Japonii, co stwarza pole do rywalizacji. Konkurencja, która się pojawia, motywuje, by te usługi świadczyć jak najlepiej, co, jak myślę, przekłada się potem na jakość nauczania.
ー Jaka literatura w ostatnim czasie przykuła Pani uwagę? Czy jest jakaś pozycja lub jakiś autor, które mogłaby Pani polecić?
ー Ostatnio najwięcej się mówi o Mieko Kawakami, ponieważ przetłumaczono na język angielski jej książkę Chichi to ran , po angielsku “Breasts and Eggs”. Jest uznawana za ważny głos w literaturze kobiecej, feministycznej, ale też ze względu na stosunkowo młody wiek, przełamuje pewne stereotypy na temat literatury kobiecej i roli kobiet we współczesnej Japonii. To literatura posługująca się silną metaforą, co z kolei zmusza do zastanowienia się nad problemem nieprzekładalności. Obserwując boom na jej twórczość obawiam się, jednak, że mogłoby dojść do tego co z Harukim Murakamim, mianowicie że będziemy mieli emblemat – a Mieko Kawakami stanie się jakby „produktem na sprzedaż”, a warstwa interpretacyjna czy merytoryczna, ważna w dyskusji o literaturze, zejdzie na drugi plan.
Innym autorem, który przykuł moją uwagę to Sōichi Kawagoe, którego ostatnio poznałam osobiście na wykładzie, zorganizowanym w Seinan. Kawagoe reprezentuje nurt w literaturze japońskiej zwany rekishi shōsetsu (powieści historyczne); pisze metafikcyjnie, gdzie z jednej strony mamy warstwę historyczną (jego ostatnia powieść, Netsugen, za którą dostał Nagrodę Literacką im. Naokiego, przywołuje dla nas ważną postać Bronisława Piłsudskiego), a z drugiej warstwę współczesną. Artystycznie jest to zabieg nieszablonowy i trudny. Obecnie Kawagoe pracuje nad powieścią o wspólnocie Chińczyków mieszkających w Nagasaki, a podczas wykładu na Seinan, przywołał tez pojęcie ihōjin. Pisze zatem o problemie tożsamości. Chińczycy z Nagasaki to niejako ludzie „spomiędzy”, to znaczy, że wychowali się w Japonii i mówią po japońsku, są częścią tej wspólnoty, jednak ciągle jest w nich obecne poczucie bycia innym i obcym.
ー Jak wygląda życie na Kiusiu? Czy różni się czymś od życia w Tokio czy Osace?
ー Oczywiście, że się różni! Polecam książkę Fukuoka wa sugoi (Fukuoka jest wspaniała). Potwierdza ona wszystkie moje dotychczasowe doświadczenia. Mieszkałam w Tokio, gdy byłam na stypendium na Uniwersytecie Sophia i myślałam wtedy, że jeśli miałabym kiedykolwiek pracować w Japonii, to będzie to właśnie Tokio. Nie planowałam przyjazdu do Fukuoki, natomiast teraz nie zamieniłabym tego miejsca na żadne inne. Żyje się tutaj znacznie łatwiej, jest mniej ludzi, co wiele osób to podkreśla. Nie można zaprzeczyć, że Tokio oferuje naprawdę wspaniałe życie kulturalne, wykłady, wystawy, dostępność do świata. Natomiast ja nie czuję się w Fukuoce jak na prowincji. Wręcz przeciwnie, to miasto również oferuje bardzo dużo atrakcji, a jako miasto kompakt, na miarę zwykłego człowieka, wszystko wydaje się bardziej dostępne. Jest tutaj na przykład dużo miejsc związanych z Francją, a Seinan jest jednym z pierwszych uniwersytetów silnie promujących romanistykę. Do dziś wielu pisarzy francuskich odwiedza Fukuokę z wykładami, które organizuje tutejszy Instytut Francuski. Krótko mówiąc, żyje się tu bardzo dobrze, poziom życia jest pod wieloma względami lepszy, a kwestie bytowe, życiowe, wręcz finansowe, w tym wynajęcie mieszkania, są o wiele łatwiejsze. Mamy dwie linie metra, które w zupełności wystarczają. Dużo czasu spędza się na dworze, w tym na plaży, zaledwie kilka minut od miejsca, w którym mieszkam. Mam wrażenie, że prowadzi się zdrowszy tryb życia. Ludzie są bardzo otwarci, nie czuję się zdominowana ani przestrzenią, ani liczbą ludzi. Wszystkim polecam życie w prefekturze Fukuoka.
ー Gdyby mogła Pani wybrać, gdzie mieszkać w dalszym życiu, to byłaby to Japonia, Polska, a może zupełnie inny kraj?
ー Mam duży dylemat, ponieważ w każdym miejscu czuję się bardzo dobrze i szybko się przystosowuję. Teraz mam etap na Japonię, tu mam pracę i najbliższych kilka lat będę w Fukuoka. Jestem jednak otwarta na to, co przyniesie życie. Nigdy nie staram się planować, gdzie będę, zobaczymy jeszcze, gdzie mnie los rzuci. Trochę się przyzwyczaiłam do takiego życia.
Jak już mówiłam, na studia doktoranckie wyjechałam do Wielkiej Brytanii, już od ponad 15 lat jestem związana z Anglią (posiadam też obywatelstwo brytyjskie), dlatego z całą pewnością mogę powiedzieć, że Anglia też jest dla mnie domem.
Jest w moim życiu jeszcze jeden bardzo ważny dla mnie kraj, zarówno ze względów osobistych, ale również dzięki Endō Shūsaku, a mianowicie Francja. Endō ukończył romanistykę na Uniwersytecie Keio, a ja o literaturze francuskiej bardzo dużo dowiedziałam się właśnie z jego tekstów. Był jednym
z pierwszych Japończyków, którzy pojechali do Europy po II wojnie światowej. Jego dzienniki z lat
50-tych, kiedy studiował w Paryżu są pasjonującą lekturą. Mam taką ambicję, żeby kiedyś przetłumaczyć Zen-nikki. Dwa lata temu ukazały się wszystkie dzienniki napisane przez niego od czasów studiów prawie do śmierci. Zatem odkrywałam Francję dzięki Endō Shūsaku, znam również język francuski i czuję się emocjonalnie związana z tym krajem i dobrze się tam czuję. Szkoda, że wszystkie te kraje są tak daleko. Co prawda Wielka Brytania, Polska i Francja są jeszcze stosunkowo blisko, jedynie Japonia tak daleko. Nie mam zatem jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, ale wszędzie czuję się dobrze i jestem otwarta na to, co przyniesie życie, a myślę, że przyniesie coś dobrego.